Niedziela, 23 marca 2014
Kategoria Trening
Ostra z Rafałem
Czasy się zmieniają, ludzie też. Jaka jest różnica pomiędzy zwykłą jazdą, a treningiem przekonałem się dzisiaj. Rok temu o podobnej porze też jechałem z Rafałem, wytrzymał do Myślenic, na podjeździe do Krzyszkowic przycisnąłem i już się nie odnaleźliśmy. Potem jeszcze jechaliśmy razem maraton w Dukli, urwałem kilka minut chociaż już bez formy byłem. No a w tym roku sytuacja się trochę zmieniła, ja w zasadzie odpuściłem. I dietę i trening, za to Rafał wziął się za siebie. Z niepokojem patrzyłem wyrzeźbione łydy, smukłą sylwetkę i wychudzoną twarz. Już pierwsze kilometry pokazały, że nie będzie to dla mnie miła i przyjemna przejażdżka. Cały czas równe i mocne tempo. Kilka podjazdów w drodze do Limanowej musiałem już w zasadzie na maxa dawać.
W Limanowej krótka przerwa i atak na Ostrą. Tu padłem po raz pierwszy, wykończyła mnie już sama dojazdówka gdzie musiałem zasuwać pod wiatr. Rafał czekał na mnie na górze. Był w planie dłuższy postój w tym urokliwym miejscu ale pogoda zaczęła się kiepścić i trzeba było uciekać. Kawałek zjazdu, krótki lecz stromy podjazd pod przeł. Słopnicką ( pozdrawiam Mirka Sólnicę) i długi zjazd do Zamieścia.
Potem drugi zgon na podjeździe na Gruszowiec. Tu to już ledwo nogami powłóczyłem. W Mszanie przerwa na pizze. Ta uratowała mi chyba życie bo wbrew obawom nawet dosyć sprawnie dojechałem do Krakowa. W sumie wyszła z tego ostra wyrypa i biorąc pod uwagę sporą ilość podjazdów, początek sezonu i moją obecną formę to nawet nie taka najgorsza średnia. No nic, pierwsze koty za płoty :)
http://connect.garmin.com/activity/466332341
W Limanowej krótka przerwa i atak na Ostrą. Tu padłem po raz pierwszy, wykończyła mnie już sama dojazdówka gdzie musiałem zasuwać pod wiatr. Rafał czekał na mnie na górze. Był w planie dłuższy postój w tym urokliwym miejscu ale pogoda zaczęła się kiepścić i trzeba było uciekać. Kawałek zjazdu, krótki lecz stromy podjazd pod przeł. Słopnicką ( pozdrawiam Mirka Sólnicę) i długi zjazd do Zamieścia.
Potem drugi zgon na podjeździe na Gruszowiec. Tu to już ledwo nogami powłóczyłem. W Mszanie przerwa na pizze. Ta uratowała mi chyba życie bo wbrew obawom nawet dosyć sprawnie dojechałem do Krakowa. W sumie wyszła z tego ostra wyrypa i biorąc pod uwagę sporą ilość podjazdów, początek sezonu i moją obecną formę to nawet nie taka najgorsza średnia. No nic, pierwsze koty za płoty :)
http://connect.garmin.com/activity/466332341
- DST 180.86km
- Czas 06:35
- VAVG 27.47km/h
- HRmax 175 ( 97%)
- HRavg 140 ( 78%)
- Podjazdy 2271m
- Sprzęt Skocik samojad :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj