Czwartek, 26 września 2013
Kategoria Trening
MTB
Jak widać ostatnio wracam do korzeni czyli uskuteczniam jazdę na MTB. Mało po Lasku Wolskim jeździłem w tym roku i może właśnie dlatego odkryłem go ponownie. Dzisiaj postanowiłem znów tam pojechać i zrobić jakiś solidny trening. Rano w Lasku jeździ się przyjemnie, wielka pustka, można się poczuć jak na końcu świata.
Jak już dojechałem to skierowałem się w stronę kopca bo chciałem zrobić trzy dzwony. Nie zjeżdżałem tam chyba z pół roku i czułem lekki niepokój gdy zbliżałem się do przepołowionego drzewa. Spojrzałem w dół, poczułem lekki dreszcz na plecach i puściłem klamki hamulcowe. Trzeba było jednak lekko przyhamować co by nie polecieć w krzaki. Gdy tylko przednie koło pokonało rozcięty na pół pień nacisnąłem lekko lewą klamkę hamulcową. Trochę wilgotno więc koło zaliczyło delikatny poślizg ale wszystko pod kontrolą i myślami byłem już na korzeniach. To najgorsza dla mnie cześć tego zjazdu. Wiedziałem, że mokre korzenie są śliskie i trzeba będzie uważać.
Tylko jak to zrobić. Przecież wiadomo, że takich zjazdów nie można pokonywać ostrożnie. Wręcz przeciwnie, asekuracyjna jazda ze zbyt małą prędkością i zbyt mocnym hamowanie może właśnie skończyć się niepowodzeniem. Tak myślałem zbliżając się do korzeni, znów zobaczyłem uskok i lekko przyhamowałem. Tym razem tylne koło ślizgło się kilka centymetrów i chyba to zdecydowało o tym, że zjechałem ten zjazd. Po prosu byłem już w takim momencie, że nie miałem możliwości bezpiecznego przerwania tego zjazdu. Pozostało mi tylko puszczenie hebli i mocne trzymanie kierownicy gdy przednie koło zanurkowało w dół. Udało - ufff...stylowo to te zjazdy nie były piękne, ale udało się je zrobić. Czuć jednak, że mało jeździłem tego roku na MTB.
Ostatni zjazd ścianką to już przedszkole więc nie ma co się rozpisywać. Dalej skierowałem się na Panieńskie Skały i wąwozem podjechałem pod ZOO. Jeszcze bryknąłem pod kopiec, zjechałem terenem pod klasztor i poleciałem na mostek skąd wdrapałem się do góry. Powrót przez tor kajakowy. Fajna jazda wyszła.
Jak już dojechałem to skierowałem się w stronę kopca bo chciałem zrobić trzy dzwony. Nie zjeżdżałem tam chyba z pół roku i czułem lekki niepokój gdy zbliżałem się do przepołowionego drzewa. Spojrzałem w dół, poczułem lekki dreszcz na plecach i puściłem klamki hamulcowe. Trzeba było jednak lekko przyhamować co by nie polecieć w krzaki. Gdy tylko przednie koło pokonało rozcięty na pół pień nacisnąłem lekko lewą klamkę hamulcową. Trochę wilgotno więc koło zaliczyło delikatny poślizg ale wszystko pod kontrolą i myślami byłem już na korzeniach. To najgorsza dla mnie cześć tego zjazdu. Wiedziałem, że mokre korzenie są śliskie i trzeba będzie uważać.
Tylko jak to zrobić. Przecież wiadomo, że takich zjazdów nie można pokonywać ostrożnie. Wręcz przeciwnie, asekuracyjna jazda ze zbyt małą prędkością i zbyt mocnym hamowanie może właśnie skończyć się niepowodzeniem. Tak myślałem zbliżając się do korzeni, znów zobaczyłem uskok i lekko przyhamowałem. Tym razem tylne koło ślizgło się kilka centymetrów i chyba to zdecydowało o tym, że zjechałem ten zjazd. Po prosu byłem już w takim momencie, że nie miałem możliwości bezpiecznego przerwania tego zjazdu. Pozostało mi tylko puszczenie hebli i mocne trzymanie kierownicy gdy przednie koło zanurkowało w dół. Udało - ufff...stylowo to te zjazdy nie były piękne, ale udało się je zrobić. Czuć jednak, że mało jeździłem tego roku na MTB.
Ostatni zjazd ścianką to już przedszkole więc nie ma co się rozpisywać. Dalej skierowałem się na Panieńskie Skały i wąwozem podjechałem pod ZOO. Jeszcze bryknąłem pod kopiec, zjechałem terenem pod klasztor i poleciałem na mostek skąd wdrapałem się do góry. Powrót przez tor kajakowy. Fajna jazda wyszła.
- DST 44.75km
- Teren 10.00km
- Czas 02:11
- VAVG 20.50km/h
- HRmax 172 ( 96%)
- HRavg 142 ( 79%)
- Podjazdy 646m
- Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj