Informacje

  • Wszystkie kilometry: 98158.76 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.92%)
  • Czas na rowerze: 202d 00h 10m
  • Prędkość średnia: 20.19 km/h
  • Suma w górę: 848319 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Chorwacja

Dystans całkowity:1322.45 km (w terenie 7.00 km; 0.53%)
Czas w ruchu:56:59
Średnia prędkość:23.21 km/h
Suma podjazdów:21854 m
Maks. tętno maksymalne:170 (94 %)
Maks. tętno średnie:134 (74 %)
Suma kalorii:23953 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:101.73 km i 4h 23m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 11 marca 2013 Kategoria Trening, Chorwacja

Góry po Chorwacku.

No i stało się. Rano budzi mnie deszcz. Nie jakaś mżawka, tylko solidna ulewa. Pucuje aż miło, a niebo zaniesione gdzie tylko spojrzeć. Nie wygląda to dobrze.
No ale dopiero 8 rano, można spokojnie zjeść śniadanie i poczekać na poprawę pogody. Jednak koło 10 nadal nie widać zmian na lepsze. Idziemy do sklepu żeby oblukać jakie w ogóle warunki na zewnątrz. Już nie leje, kropi tylko i dosyć ciepło. Nie ma na co czekać, zapowiada się okienko pogodowe, dobrze by było żeby zastało mnie już w trasie.

Wyjeżdżam po 11, chłopaki jeszcze niezdecydowani więc lecę sam. Początek trochę mokry, coś tam jeszcze pokapuje z nieba, a i droga mokra ale jedzie się nawet fajnie. Zasuwam Jadranską Magistralą w stronę Dubrovnika. Pogoda się klaruje i miejscami nawet asfalt już zaczyna podsychać. Jedzie się dobrze, chyba lecę z wiatrem bo średnia od razu skacze na ponad 30 km/h i pomału idzie do góry.

Przytrzymują mnie dopiero większe podjazdy przed Ploce. Sporo też remontów na drodze, niekiedy 100-200 metrowe fragmenty po szutrze. Przed Ploece w dole widać fajne jeziorka.




W Ploce małe kłopoty orientacyjne ale w końcu trafiam na odpowiednią drogę i lecę teraz na Vrgrac. Zaczynają się już solidniejsze podjazdy. Droga pusta, sporadycznie przejedzie jakieś auto. Wokół mnie wszędzie chmury, kilka razy straszy mnie deszczem ale kończy się straszeniu. Jadę wzdłuż granicy z Bośnią, w dolinie po prawej już inny kraj. W oddali widać tam wysokie góry, których pokryte śniegiem szczyty bieleję z daleka.



Czuję się tutaj jak na końcu świata. Zaginiona droga i ja kręcący na rowerze. Wokół wysokie i surowe góry. I ta pogoda. Ciągle pochmurno, ciągle przewalają się przede mną złowrogie chmury straszące swoją zawartością. Ale mam farta, znów mnie tylko straszy. Zresztą teraz nie mam głowy do pogody bo zaczynam czuć, że jestem w górach. Na liczniki ponad 90 km, a dopiero teraz trasa zaczyna puszczać esencję. Nie ma tragedii ale jedzie się ciężko, czuję już nogach dzisiejszą trasę, a i wczorajsza pewnie też daje o sobie znać.

Mozolnie wznoszę się do góry i osiągam najwyższy punkt dzisiejszej trasy na wysokości 605 m.n.p.m. Zmęczony ale zadowolony, jest rewelacyjnie, tereny wręcz niesamowite. I ta psuta droga, mijane domki i sklepiki wyglądają na wymarłe. Pewnie w sezonie funkcjonują nieźle bo naprawdę warto tu jechać.



Już czekam na zjazd. Ale jeszcze trochę muszę przejechać. Droga utrzymuje wysokość przez kilka kilometrów i wije się pomiędzy górami. W końcu nadchodzi długo oczekiwana chwila. Zaczynam zjazd do Makarskiej. Przede mną ponad 10 km zjazdu podczas, którego zjeżdżam z 600 metrów prawie na poziom morza. Początek zasuwam ostro ale niżej robi się problem. Droga mokra, zakręty ostre, boję się szybko wchodzić w takie zakręty. Do tego znów remont. Znów kilka fragmentów po szutrze, ale te są spoko. Gorzej, że miejscami na drodze spotykam wycięcie wypełnione kamieniami. Na pierwszym omal nie wysypałem. Na kolejne już uważam,

Za to widoki wręcz obłędne. Droga prowadzi skalną półką, kilkaset metrów niżej, za barierką widzę już Jadranską Magistralę. Z przodu jak na dłonie Makarska. Nie odmówiłem sobie zrobić tutaj zdjęcia.



Pomimo tych utrudnień szybko docieram do celu. Na dole znów zaczyna padać deszcz. Teraz to se może padać :) myślę sobie, ale znów szybko przestaje. Zaczarowałem dzisiaj tą pogodę. Mogę zdradzić tajemnicę jak to zrobiłem. Otóż - ubrałem ciemnie okulary :)



  • DST 127.00km
  • Czas 04:31
  • VAVG 28.12km/h
  • HRmax 165 ( 91%)
  • HRavg 132 ( 72%)
  • Kalorie 4802kcal
  • Podjazdy 1740m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 marca 2013 Kategoria Trening, Chorwacja

Split.

Wbrew prognozom dzionek wstał bardzo przyjemny. Nie zamierzaliśmy czekać aż znów nadciągną chmury i szybko zebraliśmy się w traskę. Zrobił się problem bo nasze możliwości rowerowe są na zupełnie innych poziomach. O ile Sławek jakoś trzymał koło to Darek już od samego początku zaczął zostawać. No ale na razie tym się nie martwiliśmy bo zrobiło się cudownie. Błękitne niebo, gdzieniegdzie tylko białe chmurki, w dole morze i tylko góry nadal spowite gęstych chmurach.

Po godzinie jazdy rozdzielamy się i jadę ze Sławkiem podjazd po serpentynach. Darek miał jechać też do Splitu ale cały czas Jadranską Magistralą. Pokonujemy pierwsze solidne podjazdy. Droga wznosi się serpentynami do góry. Na nie wysokiej przełęczy tracimy z oczu morze i zjeżdżamy na drugą stronę gór. Chciałem zobaczyć co jest z górami...i zobaczyłem. Otóż za górami są kolejne góry :)



Dosyć długi zjazd i lecimy teraz doliną rzeki Cetina. Droga nawet niezła, fajne serpentyny, z dala od wybrzeża Chorwacja ukazuje nam swoje zupełnie inne oblicze. Powiedział bym, że jest przaśnie.
Dojeżdżamy do Omisa ale nie wyskakujemy na magistralę lecz jedziemy kolejną pętelkę. Sławek trochę się waha bo trzeba teraz nadrobić te długie zjazdy. Przed nami góra, a po jej stoku prowadzi droga. Widać wyraźnie, że będzie co podjeżdżać. No nic lecimy.



Nie powiem bo poczułem w nogach tą górkę. Niby niewiele jej było, nachylenie około 8% a trzymało solidnie. Ciekawa sprawa bo szczyt tego podjazdu jest na jakichś 300 metrach :)...a tyranie było solidne. Niby człowiek nie jedzie jakichś super wysokich gór...tfu ..jakich super wysokich. Toż nawet zmarszczkami nie można by ich nazwać jeśli chodzi o wysokość bezwzględną, ale zbiera się tych metrów gdy trzeba na taką z poziomu morza wjechać.


Na górze czekam na Sławka ale gdy mija 10 minut decyduję się jechać dalej. Mamy umówiony punkt zborny w Splicie. Zjazd jest bardzo długi chociaż niezbyt szybki. Na główną drogę wyjeżdżam kawałek prze Splitem. Żeby wjechać do miasta trzeba pokonać dosyć długi ale w miarę łagodny podjazd. Sławek nadjeżdża po około 15 minutach ale po kawałku wspólnej jazdy znów się rozdzielamy. Kręcę się trochę po mieście ale nie dostrzegam to nic ciekawego więc lecę z powrotem do Makarskiej. Wracam już magistralą. Kawałem za Splitem spotykam Darka, jedzie do Splitu.

Zatrzymuję się i kontaktuję ze Sławkiem bo on ma klucz, a nie bardzo widzi mi się czekanie pod kwaterą. Lepiej teraz poczekać w słoneczku, a potem przycisnąć trochę i wejść do pokoju bez czekania. Wcześniej jednak jedzie Darek, którego wystraszył podjazd do Splitu i wrócił się. Zamieniamy dwa słowa i jedzie dalej, a ja nadal czekam na Sławka. Nadjeżdża po jakichś 20 minutach, biorę klucz i zasuwam do Makarskiej.




Trochę ta dzisiejsza jazda była taka rwana więc teraz chcę pojechać właściwym rytmem. Darka wyprzedzam dosyć szybko, za Omisem dosyć solidny podjazd gdzie wjeżdżam na ponad 200 metrów. Długi i szybki zjazd do Breli. Tutaj łapie mnie lekki deszczyk z jakiejś chmurki co akurat usadowiła się nade mną. Na szczęście załapałem tylko kilka kropel i uciekłem z jej zasięgu. Już czuję w nogach dzisiejszy dystans, ostatnie podjazdy już zaczyna mnie mulić z deka. Średnia nie poraża bo Edge pokazuje 28,4 ale trochę tych podjazdów się nazbierało. No i przyjechałem tutaj dopiero robić formę :)

Jutro jak by pogoda dopisała to myślę zaatakować Sv. Jurę.


  • DST 127.91km
  • Czas 04:31
  • VAVG 28.32km/h
  • HRmax 168 ( 92%)
  • HRavg 121 ( 66%)
  • Kalorie 5031kcal
  • Podjazdy 1497m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 marca 2013 Kategoria Trening, Chorwacja

Chorwacja - rozpoznanie.

Dwa dni przerwy wpadło. Jeden planowany, drugi nie planowany. Piątek był przeznaczony na dojazd do Chorwacji, czwartek miałem coś śmigać ale za dużo spraw na głowę się zwaliło, a i pogoda nie zachęcała.

Prognozy na tydzień w Chorwacji niezbyt zachęcające ale wszystko już zaplanowane więc klamka zapadła. Jedziemy.

Kraków pożegnał nas deszczem i temperaturą w okolicach zera. Niewiele rozmawiamy, rowery na dach zdają się z nas drwić. Dalsza droga to cały kalejdoskop zmian pogodowych. Polskę zostawiamy w deszczu, Słowacja wita nas zmierzchem oraz rozgwieżdżonym niebem i zimnem. Dopiero w Bratysławie znacznie się ociepla, temperatura w przeciągu kilkunastu minut wzrasta z dwóch stopni do dziesięciu. W Wiedniu jeszcze cieplej i nadal pogodne niebo. Jednak po przekroczeniu granicy ze Słowenią temperatura zaczyna spadać. Robi się jasno, prześwitujące błękity na niebie zostają za nami i wkraczamy w królestwo chmur i mgły.

Jednak największa niespodzianka czeka nas dopiero w Chorwacji. Im dalej tym zimniej, tym bardziej zasnute niebo, tym gęstsza mgła i tym większe zaspy śniegu. Ten śnieg zaskakuje nas najbardziej. Tam gdzie spodziewaliśmy się już łagodniejszego klimatu zaskakuje nas zima w pełnej krasie. Wały śniegu na poboczach są niekiedy wyższe od samochodu.

Miny trochę minorowe, to jest ta nasza wymarzona kraina?
Im dalej tym gorsza pogoda, dopiero po przebiciu się przez góry tunelami śniegi ustępują ale za to dramat z chmurami. Przypominają ołowiane kołdry, przygniatające swoim ciężarem górskie szczyty. Przewalają się jedna przez drugą i przynoszą obfite opady deszczu. Kawałek przez Splitem leje już na całego i taka aura towarzyszy nam do samej Makarskiej. Makarska Riviera w niczym nie przypomina tej letniej perełki Adriatyku. Szaro, buro i ponuro....brrr

Lokujemy się na kwaterze, zmęczenie po 18-godzinnej podróży padamy jak muchy i przysypiamy słuchając kropel deszczu bębniących o parapety. To już ulewa.

Do życia wracamy gdzieś koło 15, z ulicy dobiegają odgłosy życia, deszcz przestał padać, ale niebo zaniesione na całego. Pomimo tego decydujemy się z Darkiem na krótki wypad. Gdy wychodzimy znad morze zaczyna przyświecać słońce. Trafiamy w okienko pogodowe i nagle robi się fantastycznie. Znów widzę wybrzeże Adriatyku takim jakie zapamiętałem je sprzed dwóch lat. Teraz mam okazję jechać tędy na rowerze. Natura przygotowała nam fantastyczne widowisko, podczas gdy nad morze niebo robi się błękitne i świeci słońce to góry wciąż walczą z nawałą ołowianych chmur. Fantastycznie to wygląda, fantastycznie pachnie wilgotne powietrze nasączone zapachem roślin, do których nie przywykły moje zmysły zapachowe.

Szkoda, że tak krótko, ale warto było. Na jutro prognozy średnie ale liczę na to, że trafi się tak jak dzisiaj jakieś fajne okienko i będzie można pyknąć jakąś stóweczkę :)

  • DST 31.64km
  • Czas 01:38
  • VAVG 19.37km/h
  • HRmax 165 ( 91%)
  • HRavg 106 ( 58%)
  • Kalorie 1281kcal
  • Podjazdy 604m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl