Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2013
Dystans całkowity: | 876.50 km (w terenie 44.70 km; 5.10%) |
Czas w ruchu: | 46:08 |
Średnia prędkość: | 19.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1807 m |
Maks. tętno maksymalne: | 176 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 167 (92 %) |
Suma kalorii: | 11249 kcal |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 35.06 km i 1h 50m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 6 stycznia 2013
Kategoria Trening
Trenażer
J.w.
- DST 45.00km
- Czas 02:15
- VAVG 20.00km/h
- HRmax 139 ( 76%)
- HRavg 117 ( 64%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 stycznia 2013
Kategoria Trening
Trening.
Pierwszy kapeć w tym roku. Statystycznie rzecz biorąc zostało mi jeszcze 3-4 do zrobienia :)
- DST 43.79km
- Czas 01:59
- VAVG 22.08km/h
- HRmax 161 ( 88%)
- HRavg 129 ( 71%)
- Kalorie 1627kcal
- Podjazdy 291m
- Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 stycznia 2013
Kategoria Trening
Trening.
J.w.
- DST 36.48km
- Czas 01:51
- VAVG 19.72km/h
- HRmax 150 ( 82%)
- HRavg 115 ( 63%)
- Kalorie 1364kcal
- Podjazdy 276m
- Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 stycznia 2013
Kategoria Trening
Niepołomice.
J.w.
- DST 53.13km
- Teren 2.00km
- Czas 02:21
- VAVG 22.61km/h
- HRmax 143 ( 79%)
- HRavg 117 ( 64%)
- Kalorie 1771kcal
- Podjazdy 137m
- Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 stycznia 2013
Kategoria Trening
Nie hamuj..tylko nie hamuj !!
Toż to obłęd jaka pogoda zrobiła się na pierwszy dzień 2013 roku. Odpaliłem dzisiaj kolarkę i pomyślałem, że pasuje po tych świętach, nowych rokach itp przedmuchać dysze. Wczytałem sobie do Edge jaką bystrą jazdę i poleciałem w plener. Na drogach puchy, niby nie tak wcześnie ale wiara chyba jeszcze odsypiała nocne balangi.
Odpaliłem virtualnego partnera i starałem się jechać równo z nim. Ten virtualny kurs to pamiętam dobrze była ostatnia jazda w krótkich ciuchach. Jakoś na początku października zrobiła się fajna pogoda i można było przejechać się jeszcze na krótko. Niby jakoś nie zasuwałem tak wtedy ale teraz nie było łatwo się utrzymać. Może nie musiałem bardzo mocno pracować ale też nie mogłem pozwolić sobie na obijanie się na trasie.
Minąłem Kryspinów, Liszki, pod górę trochę odskoczyłem ale na płaskich fragmentach wyraźnie traciłem. Chyba jednak opory spowodowane przez dosyć luźną bluzę są większe niż bym się mógł tego spodziewać bo traciłem coraz bardziej i żeby się utrzymać musiałem zacząć ciężko harować.
Do Rybnej dojechaliśmy w zasadzie razem, podjazd poszedłem mocno ale nie w trupa. Starałem się jechać bez niepotrzebnych zrywów i szarpnięć, jedynie najostrzejsze fragmenty pozwoliłem sobie wstać kilka razy z siodełka i mocniej depnąć. Na ekranie Edge widziałem, że uciekam wyraźnie, a gdy biały trójkącik zniknąłe z ekranu trochę odpuściłem. Trzeba zostawić te kilkanaście sekund do pobicia na wiosnę. Ostatni, już płaski fragment do skrzyżowania przejechałem raczej spokojnie.
Na zjeździe do Mnikowa utrzymywałem nadal wypracowaną przewagę. Zjazd miodzie, słońce naparze, w oddali widoczne Tatry, a ja zasuwam bez wysiłku w dół. Niże, już przed samym Mnikowem droga wpada w cień i jednocześnie zatacza łagodny łuk w prawo. W pełni rozpędzony za późno zauważam, że nawierzchnia z czarnej zmienia się w popielatą. Wyraźnie widoczna warstewka szronu wywołuje ciarki na moich plecach. Dodatkowo z dołu nadjeżdża auto, NIE HAMUJ TERAZ FURMAN....NIE HAMUJ...powtarzam sobie to jak mantrę. Uff...udało się ale długo będę pamiętał tą sytuację. Już kiedyś tańczyłem na rowerze na tym zjeździe, wtedy jechałem na góralu i było o tyle lepiej, że nie zagrażało mi auto. Brrr...póki co kolarkę odstawiam na wieszak. Dysze przedmuchałem, teraz poczekam do wiosny bo jednak jazda w zimie na takich cienkich gumkach to proszenie się od wypadek.
Odpaliłem virtualnego partnera i starałem się jechać równo z nim. Ten virtualny kurs to pamiętam dobrze była ostatnia jazda w krótkich ciuchach. Jakoś na początku października zrobiła się fajna pogoda i można było przejechać się jeszcze na krótko. Niby jakoś nie zasuwałem tak wtedy ale teraz nie było łatwo się utrzymać. Może nie musiałem bardzo mocno pracować ale też nie mogłem pozwolić sobie na obijanie się na trasie.
Minąłem Kryspinów, Liszki, pod górę trochę odskoczyłem ale na płaskich fragmentach wyraźnie traciłem. Chyba jednak opory spowodowane przez dosyć luźną bluzę są większe niż bym się mógł tego spodziewać bo traciłem coraz bardziej i żeby się utrzymać musiałem zacząć ciężko harować.
Do Rybnej dojechaliśmy w zasadzie razem, podjazd poszedłem mocno ale nie w trupa. Starałem się jechać bez niepotrzebnych zrywów i szarpnięć, jedynie najostrzejsze fragmenty pozwoliłem sobie wstać kilka razy z siodełka i mocniej depnąć. Na ekranie Edge widziałem, że uciekam wyraźnie, a gdy biały trójkącik zniknąłe z ekranu trochę odpuściłem. Trzeba zostawić te kilkanaście sekund do pobicia na wiosnę. Ostatni, już płaski fragment do skrzyżowania przejechałem raczej spokojnie.
Na zjeździe do Mnikowa utrzymywałem nadal wypracowaną przewagę. Zjazd miodzie, słońce naparze, w oddali widoczne Tatry, a ja zasuwam bez wysiłku w dół. Niże, już przed samym Mnikowem droga wpada w cień i jednocześnie zatacza łagodny łuk w prawo. W pełni rozpędzony za późno zauważam, że nawierzchnia z czarnej zmienia się w popielatą. Wyraźnie widoczna warstewka szronu wywołuje ciarki na moich plecach. Dodatkowo z dołu nadjeżdża auto, NIE HAMUJ TERAZ FURMAN....NIE HAMUJ...powtarzam sobie to jak mantrę. Uff...udało się ale długo będę pamiętał tą sytuację. Już kiedyś tańczyłem na rowerze na tym zjeździe, wtedy jechałem na góralu i było o tyle lepiej, że nie zagrażało mi auto. Brrr...póki co kolarkę odstawiam na wieszak. Dysze przedmuchałem, teraz poczekam do wiosny bo jednak jazda w zimie na takich cienkich gumkach to proszenie się od wypadek.
- DST 65.77km
- Czas 02:11
- VAVG 30.12km/h
- HRmax 176 ( 97%)
- HRavg 148 ( 81%)
- Kalorie 2669kcal
- Podjazdy 338m
- Sprzęt Skocik samojad :)
- Aktywność Jazda na rowerze